Wyszła.
Idzie więc przed siebie.
Nie, nie idzie sama
lecz z Jego spojrzeniem.
Poszła.
Trochę za daleko.
To przez łzę, którą chowa
pod powieką.
Mruży oczy, żeby łza
nie wypłynęła,
żeby wsiąkła,
żeby nigdy nie kapnęła.
Doszła.
Stoi.
Dalej oczy mruży.
I naiwnie, znowu myśli,
że to czemuś się przysłuży.
Stoi tyłem odwrócona.
Blaskiem oczu
tych
niebieskich
oślepiona.
Patrzy teraz gdzieś daleko.
I co widzi?
Tylko to, co chowa
pod powieką.
Mruga szybko,
sztywno stoi
i udaje, że powietrze
chłodne koi...
Ręce teraz ma w kieszeniach
swych wsunięte.
Reszta ciała zimna stoi.
Jest zziębnięte.
Nagle znowu.
Czuje to spojrzenie.
On znów patrzy
w Jej posturę
i odzienie.
Nie...zapewne
znów się pomyliła.
Nadal stoi,
patrzy prosto...
Jeszcze chwila...
Jednak kątem oka
Go dostrzega.
Jednak patrzy,
stoi.
Na co czeka?
Jednak znowu
dobrze Jego ruchy oceniła
i że nazbyt blisko stoi
uchwyciła.
Nie potrafi nawet unieść
swego wzroku.
Stać Ją tylko na
zrobienie półobrotu.
Lekko tylko,
trochę na bok
się odsunął.
I podobnie
tak jak Ona
ręce wsunął
do kieszeni.
Chciało, lecz
nie mogło
nic się zmienić.
Przestrzeń stworzył
idealną,
niezbyt bliską,
nie daleką
namacalną.
Kulturalny.
Niebanalny.
Nienachalny.
Zamienili się miejscami.
Trochę niezdecydowani.
I gdy w progu raz kolejny się minęli
nigdy siebie
ani razu
nie dotknęli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz :)