poniedziałek, 12 października 2015

Formułka na nerwa nr 36

Ups to teraz się podziało,
śniegiem wszędzie posypało
i zrobiło się ponuro.
Chmura mknie za drugą chmurą.
Tak się aura zeszpeciła
wszystko wkoło ochłodziła,
a pan Nerw nie zauważył
i wypadek się przydarzył.
Rano zbierał się jak zwykle
i minuty rankiem nikłe,
bo za szybko uciekały
tak Mu na złość wyprawiały.
Jest i On- odpicowany.
Stoi boski Pan-nad-Pany.
Myśli, że Mu się udało,
że mu minut w czort zostało
a tu dupa. Do widzenia.
Nie spasował ni odzienia,
nie spasował też obuwia
ale idzie krokiem żółwia
i coś grzebie w swojej torbie
tak jak Grek początkiem w zorbie,
ślamazarnie, choć do taktu
i nie widzi wkoło traktu.
Idzie, stąpa nań odważnie,
choć mu kinol nieźle marznie
to jak zwykle nieświadomy
Finał prawie już wiadomy.
Jak nie piz...e jaki długi
łbem zawadził o framugi,
o drzwi stare na przedmieściu.
Że też stare drzwi zbezcześcił!
O Ty łajzo! Ty Ofermo!
Niech pochłonie Cię Inferno!
Szkoda drzwi i tej framugi!
Wstawaj Faflu, boś za długi!
Patrz pod nogi Ty Pieronie!
Patrz pod nogi, nie na dłonie!
Tamte i tak do krwi zdarte!
Ryło też jest nic nie warte!
A coś myślał?! Czegoś szukał-
Żeś kopytem czarnym frukał?
Ot, kolejna jest nauczka.
To nie ja. To śniegu sztuczka.
Do mnie nie miej ni pretensji
ani żalu. Innej wersji
nie wymyślę. Nic nie zmienię.
Wszystko winne Twe odzienie.
Zbieraj gnaty Patafianie,
bo zrymuję jeszcze lanie!