środa, 23 kwietnia 2014

Masaż- hmmm- relaksacyjny....? Mało powiedziane!

Po raz pierwszy coś takiego się zdarzyło,
do potęgi jakże entej mnie speszyło!
Bo zostałam namówiona na masaże
w czas gdy trwały nasze egipskie wojaże.
Masowała mnie dziewczyna w całej bieli,
nie sądziłam, że tak bardzo się ośmieli...
Czarne oczy...jak dwa węgle tajemnicze,
silne ręce, bardzo zwinne, trochę dzikie
różne kształty na mym ciele zakreślały,
różne punkty tak wrażliwie uciskały,
nie pamiętam co mnie kiedy tak przyparło
że nie jeden raz mi dech całkiem zaparło!
Czułam mięśnie, której były mi nieznane,
czułam punkty umiejętnie uciskane
i nie raz dostałam wielkiej gęsiej skórki,
bo czasami łaskotały Jej pazurki...
Tak inaczej momentami masowała...
Czemu wtedy w moje ucho oddychała?
I pytała czy jest dobrze, albo lepiej- idealnie?
I chwilami masowała wręcz nachalnie...!
Nawet kości wszystkie mi ponaciągała,
tajemniczym wzrokiem na mnie spoglądała.
Gdy spinałam czasem mięśnie mimo woli,
to wiedziała, w której setnej mnie ukoić!
Tak niesamowita i bardzo zadziorna.
Cała w bieli. I na pozór niepozorna :)
Jak ostatni masaż dla mnie zakończyła,
swym uściskiem bardzo ciepłym zaskoczyła.
Głowę na bok odwróciła, oczy skryła.
Doskonale się z mym ciałem rozprawiła.
Cóż...ten masaż niby był relaksacyjny,
jednak zdarzył się w nim punkt kulminacyjny,
bo usiadła ot, okrakiem przy mej głowie,
pochylając się za blisko nad tułowiem....

6 komentarzy:

Dziękuję za komentarz :)