wtorek, 26 sierpnia 2014

Formułka na nerwa nr 34

Jak to zatem znów się stało,
że się stało to, co miało?
Polskie Morze. Ja na brzegu...
Któż dołącza do szeregu?
To Pan Nerw mój ukochany!
Stoi boski Pan nad Pany.
Oczy znów ma rozbiegane,
myśli w głowie zasupłane.
Nic się zatem nie zmieniło-
włosy tylko Mu pokryło
jakimś żelem, brylantyną...
taki zwyczaj dawno minął!
Włosy w strąki zgrupowane
specyfikiem posklejane...
W głowie plan mi się kotłuje...
Najpierw Panu wiwatuję,
ręką moją wymachuję
na dzień dobry salutuję.
Oj coś mina nieszczęśliwa
tak to z Panem Nerwem bywa.
Ja na Niego, On do tyłu
buty kurzą się od pyłu,
Ja przyspieszam, by Go dotknąć,
nawet nie wie- musi zmoknąć!
Wszedł do wody po kolana,
woda, zimna w wodzie piana
I na Niego w mig naparłam,
wszystkie siły w sobie zwarłam,
wycofałam się do tyłu
z zimnej wody w piasek pyłu.
A Pan Nerw? Oszołomiony.
Stoi w wodzie zaskoczony.
Widzę fale z tyłu wielkie,
nadciągają siły wszelkie!
I przykryły Pana Nerwa.
I nastała krótka przerwa.

Znów Go w pole wypuściłam.
Znów kolejny plan ziściłam.
Zmyta z włosów brylantyna-
przecież to jest Jego wina!
Jak się włosy posklejało,
brylantyną smarowało,
to się karę otrzymało-
w zimnym morzu wykąpało.

Ktoś tam potem Mu pomagał,
bo o ręcznik ponoć błagał,
żeby ukryć swe łysiny,
bo zabrakło brylantyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz :)